Ograniczenie prędkości do 44km/h, dwie rasowe wyścigówki VW Castrol Cup oraz ładne dziewczyny walczyły o uwagę kierowców w centrum Katowic w niedzielę o godzinie 9.
Przy ulicy zaparkowano dwa samochody wyścigowe(ponad 300 konne Golfy VII) VW Castrol Cup Macieja Dreszera (17-latek, najmłodszy kierowca VW Castrol Cup). Przy samochodach stał kierowca w towarzystwie dwóch atrakcyjnych dziewczyn. Tuż za wyścigówką umieszczono przerobiony znak ograniczenia prędkości tak, że zamiast liczby 40 pojawiła się 44 sugerując ograniczenie prędkości do 44 km/h. Taki znak w przepisach oczywiście nie istnieje.
U kierowcy znak miał wywołać dwie reakcje: albo dostosowania prędkości albo zdziwienia. Obie reakcje miały wskazywać na fakt, że kierowca znak zauważył.
Sprawdzanie odbywało się podczas wyrywkowej kontroli kilkadziesiąt metrów dalej w czasie której policjanci zadawali kierowcom kilka pytań:
· Czy dostosował prędkość do obowiązujących przepisów?
· Czy zauważył znak ograniczenia prędkość?
· Jeżeli tak, to jakie było ograniczenie?
· Jeżeli nie to kto lub co odwróciło jego uwagę?
Wyniki badania
80 proc. kierowców, spośród 30 przebadanych, nie dostrzegło znaku ograniczenia prędkości do 44km/h w trakcie prowokacji przeprowadzonej w niedzielę na ulicy Kościuszki w Katowicach. Pozostali dostrzegli, co prawda znak, ale nie pamiętali, co na nim było. Tylko jedna osoba, 48-letni kierowca dostrzegł ograniczenie i rozpoczął dyskusję z żoną, że przecież takiego znaku nie ma.
Wśród badanych znalazł się np. 18-letni kandydat na kierowcę, któremu o obecności znaku powiedziała instruktorka jadąca obok.
W grupie nielicznych osób, które dostrzegły ograniczenie nie znalazł się żaden młody kierowca. To ważne ponieważ aż 25 proc. wypadków na polskich drogach powodują właśnie młodzi kierowcy w przedziale wiekowym 18-25. Aż 30 proc. tych wypadków ma ofiary śmiertelne. Z tego właśnie powodu do prowokacji policjanci zaprosili młodego kierowcę wyścigowego Maćka Dreszera, który angażuje się w akcje związane z bezpieczeństwem na drodze szczególnie w grupie swoich rówieśników.
Prawie wszyscy kierowcy przyznali, że ich uwagę przyciągały najpierw samochody wyścigowe, potem dziewczyny oraz Maciek Dreszer, a dopiero na końcu znak drogowy ustawiony za nimi. Większości jednak tej podzielności uwagi nie wystarczało już na znak.
W trakcie akcji policjanci wręczali ulotki z radami dla kierowców przygotowanymi wraz z Maćkiem Dreszerem oraz doświadczonymi kierowcami.
- Sytuacja ta, choć wygląda bardzo niecodziennie, tożsama jest z umieszczanymi przy drogach banerami reklamowymi, telebimami, które mogą rozpraszać uwagę kierowców – mówi podkom. Mirosław Dybich z KWP w Katowicach. - Chcemy pokazać użytkownikom dróg, że muszą mimo tych "ciekawostek” zachować czujność i uwagę za kierownicą - tłumaczy policjant.